Tzw. wycofanie kontrasygnaty

Dzisiaj doszło to wycofania przez premiera D. Tuska kontrasygnaty pod aktem prezydenckim powołującym sędziego K. Wesołowskiego na przewodniczącego Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej SN. Wywołało to medialną burzę, gdzie padły różne opinie. A wyjaśnienie jest proste.

Po pierwsze, składanie kontrasygnaty przez Prezesa Rady Ministrów nie jest działaniem administracyjnym, a kontrasygnata nie jest decyzją administracyjną, jak chcieliby niektórzy komentatorzy. Kontrasygnata to działanie organu państwa określone w art. 144 ust. 2 Konstytucji. W konsekwencji nie można poddać tego kontroli sądu administracyjnego. Owszem, bardzo prawdopodobne, że sąd administracyjny mógłby to przyjąć, bo już nie takie rzeczy robił, szczególnie ten warszawski. Co nie zmienia faktu, że byłoby to bezprawne.

Po drugie, wystąpienie dwóch sędziów SN: D. Zawistowskiego i K. Weitza do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego świadczy albo o braku wiedzy obu panów, którzy zgodnie z ustawą o SN przecież powinni wykazywać się wyróżniającą wiedzą prawniczą, albo jest to prosta ustawka, aby móc zastosować tę tzw. autokorektę organu, za pośrednictwem którego składa się skargę do WSA. Obstawiam to drugie, w ramach “poszukiwania jakiejś podstawy prawnej”. Tylko sam pomysł jest naprawdę idiotyczny. Podstawą prawną kontrasygnaty jest Konstytucja. Zastosowanie do wycofania kontrasygnaty przepisów prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi jest po prostu żenujące. Bo jak to zrobić technicznie? Wydać decyzję o uchyleniu kontrasygnaty? I co dalej? Decyzję trzeba doręczyć stronie postępowania. A kto jest tu stroną? Weitz i Zawistowski? 🙂 🙂 A może opublikować ją w Monitorze Polskim? A postanowienie (akt urzędowy) prezydenta usunąć?

Wniosek jest prosty. Prezydencki akt powołania sędziego Wesołowskiego jest skuteczny. Wycofanie kontrasygnaty nie doszło do skutku nie tylko dlatego, że akt powołania został wykonany, ale dlatego, ze nie jest to ustrojowo możliwe. Jest to tak oczywiste, że tłumaczeń nie przełknęli nawet gorący miłośnicy rządu. Można więc dokonać wyboru kandydatów na Prezesa Izby Cywilnej SN, a powołania Prezesa Izby dokonuje Prezydent już bez kontrasygnaty. A na marginesie kwestii proceduralnej chciałbym tylko przypomnieć, że samo działanie wycofujące stanowi delikt konstytucyjny i potencjalnie odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Dlatego ciekawi mnie, jaki “wybitny” prawnik przyszedł z tym pomysłem do premiera i wsadził go na taką minę? Albo prawniczy kretyn, albo jakiś ukryty agent PiS. Ale od początku działania tej koalicji widać, że prawników mają słabiutkich.