O Bodnarze, Schabie i rosnącej roli “uznania”
Trochę milczałem. Dlatego zacznę od tego, co mnie znów uruchomiło. Otóż przeczytałem w internecie, nowe wypowiedzi dr Macieja Berka, ministra w rządzie Donalda Tuska, który na prawo i lewo opowiada swoje przemyślenia nt. funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Co im tam w KPRM serwują z tych słynnych premierowskich zapasów wina, że ma taką fantazję? Normalnie zazdroszczę. Do kanonu konstytucjonalizmu przejdą jego hasła o rzekomym działaniu TK „bez podstawy prawnej”, czy wbrew Konstytucji. Ten facet podobno niedawno pisał doktorat z prawa konstytucyjnego, a zapomniał, że to Trybunał Konstytucyjny decyduje, co jest “wbrew” Konstytucji, a co nie? Albo o tym, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają charakter powszechnie obowiązujący i wywołują skutki prawne erga omnes. A ich cechą jest również ostateczność. To znaczy, że są one niezaskarżalne (prawomocność formalna), niewzruszalne (prawomocność materialna) i niepodważalne. Nie przysługuje od nich środek odwoławczy. Niedopuszczalne jest ich kwestionowanie i badanie prawidłowości, czy tworzenie procedur umożliwiających takie działanie. Nie można ich anulować lub zmieniać. Zakaz ten dotyczy samego Trybunału, jak i blokuje możliwość zmiany rozstrzygnięcia Trybunału przez inny organ. Nawet przez tak ważnego ministra, jakim jest Maciej Berek.
O ile jednak Maciej Berek na razie biega po redakcjach i udziela bzdurnych wywiadów, to zastanawia mnie ciągle brak refleksji nad swoim działaniem prawdziwego króla bezprawia – Adama Bodnara. Ten facet, który z racji funkcji ma stać na straży praworządności, przy pomocy kolejnego łamańca intelektualnego wydał akt odwołania Prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie, Piotra Schaba. I nie chodzi mi nawet o to, że patrząc na codzienne działania Bodnara, można śmiało postawić tezę, że jeszcze nie kończąc porannej kawy, popełnia on przestępstwo z art. 231 KK. Ja się zastanawiam, jaką ocenę ten facet miał na pierwszym roku prawa z logiki prawniczej? Skoro uważa Krajową Radę Sądownictwa za nielegalną, to jak mógł wystąpić do nielegalnego organu po opinię? I to zarówno w sprawie Zaradkiewicza, jak i Schaba? Jeżeli wniosek KRS w sprawie powołania sędziego jest nieistniejący, a przez to powołanie prezydenta nieskuteczne, to dokładnie to samo dotyczy jego odwołań. A może jest tak, że KRS jest nielegalny, kiedy ministrowi Bodnarowi nie pasuje, a jest legalny, kiedy mu odpowiada? To dokładnie ta sama specyficzna logika, na której – jako RPO – opierał swoje wnioski o wyłączenie sędziego TK twierdząc w uzasadnieniu, że sędzia, którego chce wyłączyć, nie jest sędzią.
Tak sobie myślę, że na miejscu sędziego Schaba po prostu “nie uznałbym” odwołania. Bodnar nie uznaje postanowienia tymczasowego TK, to Schab nie uznaje odwołania Bodnara. Bodnar pisze Schabowi, że Kolegium Sądu Apelacyjnego źle sformułowało swoją opinię i w związku z tym „należy uznać”, że nie przedstawiło w terminie negatywnej opinii, bo taką nie jest dla niego negatywny wynik głosowania, to Schab niech stwierdzi, że Bodnar złożył krzywo podpis na odwołaniu. I przez to odwołanie jest nieważne, bo podpisy muszą być składane prosto. I czytelnie. W końcu Schab nie wie, czy to prawdziwy podpis Bodnara, a przecież dziś, dzięki Bodnarowi, uznanie i nieuznanie to dwie kluczowe instytucje prawne. Jak w średniowieczu. Prawem było tylko to, co się uznawało za prawo. Jeśli feudał miał na tyle siły, bo odmówić uznania prawa, i obronić swej odmowy, to prawa nie było. Powstaje pytanie, czy Bodnar jest w stanie wyegzekwować swoje odwołanie? Chyba nie – wejściówek do Sądu Apelacyjnego nie zablokuje. Gabinetu prezesowskiego nie zajmie. To po co się tym przejmować, skoro Bodnar pogrzebał konstytucyjny legalizm a w jego miejsce wpuścił “uznanie” i to właśnie „uznanie” rządzi?