Dwaj Panowie B. – Bodnar i Berek. I ich genialne uwagi.

Trochę mi głupio, że robię się wredny. Ale rzeczywistość zdefiniowana przez rząd nie pozwala na szlachetność. Postanowiłem więc napisać. Otóż na platformie X umieścił swój komentarz minister rządu Donalda Tuska, dr Maciej Berek, który krytykując postanowienie tymczasowe Trybunału Konstytucyjnego napisał, że “(cyt.) Skargę konstytucyjną można wnieść po uzyskaniu ostatecznego orzeczenia sądu w sprawie”. Zob. link do twittu.

Podobnie drugi minister rządu Donalda Tuska, dr hab Adam Bodnar, profesor Uniwersytetu SWPS, ocenił w wywiadzie dla PAP, że postanowienie tymczasowe Trybunału Konstytucyjnego jest wadliwe, a jedną z wad jest fakt, że “(cyt.) skarga konstytucyjna może zostać złożona po wyczerpaniu środków odwoławczych, które istnieją w polskim prawie, a tutaj mamy możliwość pójścia z tym do sądu w takiej sprawie”. Zob. link do wypowiedzi.

Panie Premierze Tusk, jak Pan ma takich prawników w rządzie, to daleko Pan nie zajedzie. Nie dziwne więc, że kraj zamienia się w cyrk, a rząd w gang Olsena. Przecież obaj ministrowie, jeden dr prawa, a drugi dr hab. prawa, nie wiedzą, że prawo do skargi konstytucyjnej powstaje, kiedy skarżący posiada ostateczne rozstrzygnięcie w sprawie, a nie ostateczne orzeczenie sądu. Ostateczne rozstrzygnięcie w sprawie nie zawsze oznacza rozstrzygnięcie sądowe.

Co więcej, ten lepiej wykształcony minister (dr hab. prawa) w wywiadzie dla PAP odsyła Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego do sądu, kiedy w swoim piśmie do niego skierowanym nie podał podstawy prawnej swego działania, ani nie zawarł pouczenia o przysługującym prawie do odwołania do sądu. Wręcz przeciwnie, z uzasadnienia pisma Bodnara wynika sugestia, że zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego (jeszcze ze starego stanu prawnego) taka droga sądowa nie przysługuje.

Więcej, ten niby wykształcony minister Bodnar, oparł swoje działanie na wewnętrznej weryfikacji działań swojego poprzednika, z których wywiódł skutek prawny o charakterze zewnętrznym (ukształtował nowy stosunek służbowy jednostki). Tymczasem, aby działanie organu państwa spełniało wymogi sprawiedliwości proceduralnej, musi być oparte na wyraźnej kompetencji wyrażonej przepisami prawa. Na marginesie powiem, że nawet gdyby taka kompetencja istniała, to stanowiłaby naruszenie konstytucyjnej równowagi władzy i umożliwiałaby kwestionowanie wszelkich wcześniej wydanych decyzji organów danego rodzaju, przez te same organy w innej obsadzie. Sądy byłyby w Polsce niepotrzebne. Naprawdę obaj Panowie stracili instynkt samozachowawczy. Jak się na czymś nie znam, to nie komentuję. Przynajmniej publicznie.

A tak już całkiem na marginesie, ministrowie nie są od komentowania i oceniania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Oni je mają wykonywać, jeśli są do nich adresowane. Z tego co się orientuję, jeden z nakazów postanowienia tymczasowego ma obowiązek wykonać Adam Bodnar, a drugi pryncypał ministra Macieja Berka – premier DT.