Gdzie jest rząd?
Obejrzałem ostatnio dwa programy telewizyjne. Pierwszy to wywiad z M. Kidawą-Błońską, marszałkiem Senatu RP, drugi o pomocy Fundacji Republiki dla osób poszkodowanych w ostatnim ataku dronów zza wschodniej granicy Polski. Pani Marszałek puentowała, że w sumie nic się nie stało, bo nikt nie zginął, a jedynie zniszczono dach domu. Fundacja Republiki poinformowała o zbiórce pieniędzy dla poszkodowanej rodziny, której zniszczono dom mieszkalny. Dwie jakże różne reakcje. Pierwsza żałosna, druga godna wsparcia. Ale tak naprawdę prawdziwy problem jest inny – to pytanie gdzie jest w tym wszystkim rząd?
Ład międzynarodowy opiera się o prawo. Oczywiście porządek międzynarodowy nie jest doskonały. Ale ten brak doskonałości nadrabia prawem do samopomocy, co państwu podnoszącemu roszczenia daje jednak uprzywilejowaną pozycję.
Elementem porządku międzynarodowego jest także reżim odpowiedzialności. Reguluje on ponoszenie konsekwencji za powstanie pewnych stanów rzeczy uznawanych w prawie międzynarodowym za niepożądane czy niedopuszczalne.
Zasady odpowiedzialności prawnomiędzynarodowej państwa są formalnie dość słabe. Nie są dotychczas skodyfikowane w wielostronnej umowie międzynarodowej o odpowiedzialności państw. Opisuje się je odwołując się do zwyczaju międzynarodowego, praktyki, projektu Komisji Prawa Międzynarodowego z 2001 r., czy – jedynie w niektórych przypadkach – przepisów konkretnych traktatów wielostronnych jak i dwustronnych.
Zasady te są jednak jasne, proste i logiczne, a odpowiedzialność jest stosunkiem prawnym o charakterze przymusowym. Dotyczy tak stanu wojny między państwami, jak i czasów pokojowych. Ten pierwszy aspekt podkreślam, żeby nie dać zapomnieć o kwestii reparacji od Niemiec. Ale mój dzisiejszy komentarz dotyczy tego drugiego, pokojowego kontekstu. Co my bowiem dziś mamy? Otóż zza naszej wschodniej granicy, a więc z terytorium sąsiednich państw, z którymi pozostajemy przecież w relacjach pokojowych, przylatują do nas drony bojowe i rakiety, które czynią szkody. I nie chodzi tu wyłącznie o ostatnio wspominane w mediach szkody materialne. Jakoś szybko zapomnieliśmy, że w listopadzie w 2022 r. w wyniku wybuchu takiej rakiety zginęło dwóch pracujących w polu rolników. Z tym zdarzeniem prawnie identyczna była sytuacja, kiedy na granicy z rąk szturmujących ją emigrantów zginał sierżant M. Sitek.
Są to wszystko czyny, za które – w relacjach międzypaństwowych – odpowiadają nasi sąsiedzi. Z prawnego punktu widzenia Polski nie powinno interesować, że na Ukrainie jest wojna, a na Białorusi koczowiska uchodźców. Każde państwo, co do zasady odpowiada za działania, jakie mają miejsce na ich terytorium, jeśli skutki rozciągają się na terytorium sąsiada. Tu akurat Polski. A odpowiedzialność w zakresie podmiotowym jest szeroka. Nie ogranicza się tylko do działalności organów państwa.
Owszem, są sytuacje w jakich takie państwa mogą się od tej odpowiedzialności zwolnić. O tym też w prawie międzynarodowym mówi reżim odpowiedzialności. Ale jeśli rakieta wlatuje do Polski z terytorium sąsiada, to jest on pierwotnym adresatem wszystkich roszczeń i żądań związanych z wyjaśnieniem sytuacji. A dopiero postępowanie dochodzeniowe może wykazać, że rakiety czy drony przyleciały z Rosji i że to ona – a nie dwaj wspomniani sąsiedzi – ponosi odpowiedzialność. Ale trzeba takie postępowanie przeprowadzić i o takie wyjaśnienia wystąpić.
A co my mamy? W mediach widzę zadowolonych polityków, którzy opowiadają jak to udało się państwu opanować zagrożenie. I dotyczy to polityków wszystkich stron politycznych.
W związku z tym mam pytanie. I co z tego? Skutki tych działań są przecież tragiczne – zgony obywateli, zniszczenia prywatnego majątku. Są też wysokie koszty obrony. Za to wszystko powinien ktoś odpowiedzieć. Ktoś, czyli sprawca. A czy oprócz szumnie zapowiadanych not protestacyjnych podejmowane są jakieś działania prawne i polityczne? Widzimy konferencje prasowe prokuratury. Co jednak za tym idzie? Czy po konferencji prokurator po prostu wrócił do ścigania osób odpowiedzialnych za dotacje na wozy strażackie? Albo ścigania żołnierzy za użycie broni na granicy w obronie Polski? Bo ta sytuacja go przerasta? Komuś coś się w tej głowie poprzewracało. Chociaż może nie do końca. Widzę właśnie w mediach, że wszczęto śledztwo w tej sprawie. Ale to niestety nie ten poziom aktywności państwa. Wystąpią o ekstradycję Putina?
Jeżeli czytam w internecie, że prezydent Polski (już ten były prezydent, Andrzej Duda) stwierdza, że to ukraińska rakieta zabiła dwóch ludzi w Przewodowie, to pytam, czy Polska podjęła działania, by ich rodziny otrzymały od Ukrainy prócz kondolencji, także wysokie, liczone w milionach złotych, zadośćuczynienie? Ja rozumiem, że Ukraina toczy wojnę i że to działanie nie było celowe, bo stanowiło element obrony przed agresorem. Ale nawet jeśli to tylko tragiczny wypadek, to nie zwalnia to z wcale odpowiedzialności za skutki tych działań akurat wobec Polski i Polaków. Zadośćuczynienie rodzinom zabitych się należy. I to polski rząd powinien o to wystąpić, a jeśli trzeba to nawet prawnie zawalczyć. Nie wystarczy minuta ciszy w Sejmie, czy odsłonięcie tablicy pamiątkowej. Nie na tym polega lojalność państwa wobec obywateli. Państwo nie może abdykować w sytuacjach politycznie trudnych i skomplikowanych.
To samo dotyczy śmierci sierżanta Sitka. Choć ta sytuacja jest prawnie tak jednoznaczna, że piszę o tym z żenadą. Tu nie chodzi o odpowiedzialność karną tego emigranta, który zadał śmiertelny cios. To powinno być procedowane odrębnie. Tu chodzi o odpowiedzialność Białorusi – państwa, które taką sytuację stworzyła i za to odpowiada. Przypomnę, że zachowanie osób prywatnych kierowane lub kontrolowane przez państwo jest w reżimie międzynarodowej odpowiedzialności uznawane za czyn państwa. Sprawa jest tak czysta, że jeśli działania dyplomatyczne nie przyniosą efektu, to można to rozstrzygać nawet przed polskim sądem. A sędziemu, żeby nie miał głupich myśli, by uciec od sądzenia, jak to zrobił Sąd Najwyższy w sprawie Natoniewski v. RFN (2010), od razu podpowiem, że immunitet państwa w sytuacji deliktu ze skutkiem śmiertelnym Białorusi nie przysługuje.
Podobnie w sytuacji ostatnich dronów niszczących domy Polaków. Tego nie obejmuje żadne ubezpieczenie. Pomoc lokalna, czy zbiórka społeczna to nie jest wyjście. Trzeba zażądać odszkodowania od państwa wysyłającego rakiety. A jeśli nic to nie da, trzeba podjąć działania w samopomocy. Nie wolno kierować środków pochodzących z zamrożonego rosyjskiego majątku na Ukrainę, czy dawać na takie działania polskich gwarancji, bo o takich koncepcjach MSZ było słychać. Trzeba stworzyć z niego fundusz odszkodowawczy dla Polski i Polaków, których też dosięgają skutki działań rosyjskich, i nie tylko rosyjskich, ale przez Rosję pierwotnie wykreowanych. Nie ważne, czy są to działania zgodne z prawem, czy bezprawne. Nawet w przypadku tych pierwszych, jeśli mają negatywne konsekwencje, należy się odszkodowanie.
Zresztą także zamiast płakać po różnych telewizjach, że ponosimy duże koszty, strącając drogimi rakietami, tanie choć groźne drony, rządzący powinni żądać stosownej rekompensaty. A jeśli jej nie dostaniemy, to zrekompensować to sobie samemu. Są na to sposoby i mechanizmy. Zamrożony majątek rosyjski to tylko jeden z nich. Musi być tylko polityczna decyzja i trafny pomysł.
Na zakończenie powiem tak. Prawo międzynarodowe to już nie jest ten obiektywny porządek jakiego uczyliśmy się przed laty na studiach. Dzię to prawo się bardzo mocno subiektywizuje. I trzeba tu brać swoje roszczenia w swoje ręce. Obywatele nie są tylko od płacenia podatków na dziurę budżetową ministra Domańskiego. Oprócz chwalenia się w mediach społecznościowych, rząd i MSZ powinni podjąć konkretne działania w ich obronie. Bo jeśli się tego boją, nie chcą lub nie mogą, to państwo polskie będzie zobowiązane te szkody rekompensować z budżetu. Zainteresowanym rzucam to do przemyślenia.
A dziennikarze powinni pilnować tematu i o to pytać. Zbyt często nasze władze zostawiają nas samych z problemami.