Szymek odrobił lekcję. Nie skręcą wyborów.

Mieli wszystko: władzę, telewizje, służby specjalne, parasol UE, wsparcie celebrytów i kasę.  Nawet wojnę za wschodnią granicą. A strach przed wojną w naturalny sposób skupia obywateli przy władzy. I przegrali, bo Bóg jest z Polską. Jeśli ktoś nie wierzy w sprawczość Opatrzności, to dziś nie powinien mieć wątpliwości.

Siedzę sobie, patrzę jak pięknie świeci słońce i myślę, co zrobi teraz Premier Tusk. Czy, a jeśli ma takie plany, to jak będzie chciał odwrócić wynik wyborów. Pomijając zamach stanu, nawet próby rozumienia prawa po swojemu nie dają mu za dużo możliwości. Wyjaśnię zaraz dlaczego.

Po pierwsze, nasz  drogi Premier przyzwyczaił nas, że czarnej roboty nie wykonuje sam. I w tym przypadku, chcąc zakłócić końcówkę procedury wyborczej i objęcia urzędu, musiałby się posłużyć Marszałkiem Sejmu. Ja przepraszam Marszałka, że pisze o nim w tytule per „Szymek”. Ale mam starszy PESEL i jako wieloletni wykładowca akademicki patrzę na niego jak na ucznia. To spojrzenie w pełni uzasadnia perspektywa historyczna. Otóż zachowywał się jak uczniak, kiedy po wyborach parlamentarnych został wmanewrowany w idiotyczne uchwały Sejmowe i ten cały cyrk z Sądem Najwyższym, czy wygaszenie mandatów posłów Kamińskiego i Wąsika.  Efektem było pozbawienie ich wolności. A wina w tej sprawie jest wyłącznie jego. Dał się tu rozegrać jak młody uczniak starszym kolegom z klasy: politycznie premierowi, prawniczo – idiotycznym doradcom prawnym. Niech Pan ich wyrzuci  roboty Panie Marszałku, bo to jakieś nieuki są.

Ale widzę, że odrobił przynajmniej polityczną lekcje. I zaczynam pisać już per „Marszałek”. O tej zmianie jego postawy świadczy publiczna wypowiedź o uznaniu wyborów i gratulacje dla zwycięzcy. A to przesłanie jest tak naprawdę skierowane do Premiera. Oby jednak znaczyło, że nie zamierza powtórzyć swoich błędów, a nie było ofertą handlową przed koalicyjnymi negocjacjami. Bo znów się wpakuje w bagno, o czym poniżej.

Po drugie, piszę o „bagnie” bo nawet Marszałek nie ma już za dużo realnych możliwości odwrócenia wyników. Uchwała PKW o wyborze przyjęta. Teraz otrzyma ją Marszałek Sejmu, urzędujący Prezydent i Prezydent-elekt. Zgodnie z Konstytucją Prezydent-elekt składa przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym (art. 130 Konstytucji) po której obejmuje urząd. Ten zapis potwierdza art. 29 ustawy Kodeks wyborczy. Także uchwała Zgromadzenia Narodowego – „Regulamin Zgromadzenia Narodowego” zwołanego w celu złożenia przysięgi przez nowo wybranego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, która wiąże Marszałka Sejmu, w par. 1 wyraźnie władczo rozstrzyga, że Marszałek Sejmu „zwołuje Zgromadzenie Narodowe w celu złożenia przysięgi przez nowo wybranego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w terminie zapewniającym jej złożenie w ostatnim dniu urzędowania ustępującego Prezydenta”. Marszałek nie ma tu pola manewru i jeszcze odpowiada za efekt – właściwy termin Zgromadzenia.

Po trzecie, sprawa podważania statusu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, a z tej perspektywy wyborów prezydenckich też nie przejdzie. Przede wszystkim dlatego, że sprawa zaprzysiężenia Prezydenta-elekta jest niezależna od procedury stwierdzania ważności wyborów. Do tego wbrew obiegowej opinii, uchwała stwierdzająca ważność jest deklaratywna. Nie ma na nic wpływu, nic nie kreuje prawnie. Dopiero uchwała stwierdzająca nieważność miałaby charakter konstytutywny i można byłoby coś na niej budować.

Co więcej, przekonanie koalicji 13 grudnia o zwycięstwie ich kandydata było tak silne, że nie budowano narracji pozwalającej na uzasadnienie przewrócenia tych wyborów. Te wszystkie wrzutki ministra Bodnara i kilku niedouczonych adwokatów, obserwowane od wczoraj w mediach, w sprawie wyroków TSUE czy ETPC podważających status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie mają więc podparcia propagandowego. Na dodatek są prawniczo bzdurne. Wielokrotnie sam publicznie przypominałem że te wyroki nie mają bezpośredniego skutku w prawie krajowym. Dopóki Sejm nie zmieni prawa krajowego, czyli ustawy o SN,  Izba jest sądem. Legalnym, konstytucyjnym i ustawowym. A jej orzeczenia są skuteczne i korzystają z atrybutu z art. 174 Konstytucji (w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej). A minister Bodnar dalej swoje. Tym adwokatom się nie dziwię, ale się zastanawiam, dlaczego facet ze stopniem naukowym nie wstydzi się opowiadać takich bzdur. Kariera polityczna za cenę utraty zawodowej wiarygodności? Szczególnie w świetle tytułu jego rozprawy habilitacyjnej.

Nie pomoże też stary numer z brakiem publikacji. Rozważałem chwilę, czy Premier nie sięgnie po swoje narzędzie i nie zabroni publikacji obwieszczenia PKW o wyborze, uchwał PKW, a w szczególności nie zablokuje publikacji uchwały SN stwierdzającej ważność wyborów. Jednak po lekturze przepisów stwierdzam, że to nie ma sensu. Tak, wiem, odmowa publikacji nie wiąże się z sensem tylko z desperacją, która w Kancelarii Premiera jest wyczuwalna na odległość. A procedura zaprzysiężenia Prezydenta-elekta wybranego w regularnym trybie wyborczym nie ma związku z uchwałą SN stwierdzającą ważność wyboru. Marszałek działa tu całkowicie niezależnie. Dopiero stwierdzenie nieważności by go zablokowało.

Odmowa publikacji miałaby sens,  gdyby to była inna sytuacja prawna związana z wyborami.  Chodzi o wybory Prezydenta w związku z opróżnieniem urzędu lub stwierdzeniem nieważności poprzednich wyborów prezydenckich. Tu prawo na poziomie Kodeksu wyborczego  wyraźnie mówi o złożeniu przysięgi „w terminie 7 dni od dnia ogłoszenia uchwały Sądu Najwyższego o stwierdzeniu ważności wyborów w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej”. Wtedy brak opublikowanej uchwały SN, także tej deklaratywnej, stwierdzającej ważność, blokowałby zaprzysiężenie. Piszę wyraźnie, że to są dwa odrębne stany prawne, bo nie dam głowy, że jakiś mądrala nie sufluje tu Premierowi, żeby inaczej to prawo rozumiał.

Ale i tak, to wszystko opiera się na decyzji – działaniu lub niedziałaniu – Marszałka Sejmu. I może świadomy tej różnicy stanów prawnych i swojej potencjalnej odpowiedzialności, Marszałek Hołownia dał znać Premierowi, że odrobił zaległe lekcje. I działanie bezprawne prowadzone na jego rachunek już nie przejdzie. Tym bardziej, że odwołanie Marszałka i powołanie nowego, bardziej powolnego, też się bez klubu Trzeciej Drogi nie uda. Ale na miejscu opozycji bym na to wszystko uważał. Przynajmniej do czasu zaprzysiężenia Prezydenta-elekta Karola Nawrockiego.